Świat jako jedna, wielka przygoda. Pełen marzeń i otwartości. Pozbawiony granic. Tak właśnie wygląda rzeczywistość, która czai się pod enigmatyczną nazwą NAOKO. Marka stworzona przez Monikę Szyndler dzieli się swoją energią, ciekawością świata - a przede wszystkim - genialnymi projektami ultra kobiecych kolekcji. Skąd pomysł na markę i jej unikatowe wartości?
Inspiracja.Przygoda.Podróże.
Z Moniką Szyndler, założycielką marki NAOKO, rozmawia redakcja domodi.pl.
D: Moniko, Twoja marka dzisiaj jest na ustach wielu Polek. Opowiedz nam, jak to się zaczęło - przytaczając pytanie ze wstępu - skąd pomysł na markę, jej unikatowe wartości i przede wszystkim - nazwę?
MS: Markę stworzyłam dawno, a pomysł oczywiście przywiozłam z podróży, co pewnie nie zdziwi nikogo. Mieszkając w Tajlandii poznałam wielu projektantów i przywiozłam w głowie pomysł, zaczęłam razem z moim chłopakiem (obecnie mężem) tworzyć t-shirty i tak jakoś nie przestaliśmy i jedynie poszerzyliśmy ofertę ;) co do pomysłu na nazwę - to oczywiście kolejny nabytek z podróży, będąc w Paryżu wpadliśmy na mały szyld NaOKo, była to japońska restauracja, od razu spodobało mi się brzmienie i przewrotność tego słowa, a dodatkowo - japoński charakter. Japonię pokochałam kilka lat wcześniej i tak właśnie ta miłość zaowocowała :)
D: Co było największym wyzwaniem podczas kreowania i wypuszczania marki na rynek?
MS: Och, marka to tyle składowych, sam początek, wydaje mi się, był o wiele łatwiejszy niż duży i szybki wzrost popularności marki. Z jednej strony ogromne szczęście, a z drugiej wielka niewiadoma, czy nasze klientki poczekają, czy zrozumieją ze jesteśmy lokalną marką, która uczy się w procesie, który postępuje tak szybko. Większość zrozumiała i nadal obdarza nas ogromem pozytywnej energii i wyrozumiałości ;)
D: Kim jest dziewczyna NAOKO? Kto był jej pierwowzorem, a może ma ona Twoje cechy?
MS: Dziewczyna Naoko to ta dziewczyna, która chodzi z głowa w humorach, nie trzyma się zasad, wyznacza swoje reguły, nie boi się być widoczna i słyszana, ma w sobie dużo determinacji i siły i przede wszystkim jest indywidualistką, która kocha wolność ponad wszystko, a podróże dodają jej skrzydeł. Chciałabym żeby ktoś tak o mnie właśnie myślał, bo czuję się zdecydowanie #naokogirl.
D: Wasze kroje, printy i kolory sprawiają, że marka od razu rzuca się w oczy. Jest bardzo charakterystyczna, a obecne w kolekcjach fasony - charakterystyczne i kobiece. Jak wygląda proces kreatywny w Twojej pracy?
MS: Wow, proces kreatywny jest szalony, jak cała moja codzienność, zbieram inspiracje wszędzie, zatrzymuje skrawki materiałów, gazet, zdjęcia, podziwiam architekturę i później przekładam ja na projekty. Mam to niesamowite szczęście, że mogę szaleć z kolorem, zupełnie nic mnie nie ogranicza, bo nasze klientki są bardzo otwarte i czują nasz vibe, ufają nam i wierzą w nasze projekty. To jest świetne, bo wypuszczając płaszcz w mapę pamiętam, ze w biurze dziewczyny nie były przekonane, a ja czułam gdzieś w głębi, że takie projekty chceę pokazywać i się nie pomyliłam, bo nasze klientki oszalały na jego punkcie.
D: A która kolekcja lub jedna z rzeczy, jakie do tej pory wypuściłyście na rynek, należy do Twoich ulubionych?
MS: Ulubiona rzecz, hmmm może bardziej model- kocham nasze długie bluzy longline (mam wszystkie kolory i wzory), sukienki tzw worki czyli z odkrytymi plecami, płaszcze patchworkowe. Bardzo lubię nasze rzeczy, nie potrafię chyba wybrać. To moje projekty, moje dzieci wiec wszystkie uwielbiam ;)
D: Miałyśmy okazję uczestniczyć w press day’u wprowadzającym na rynek kolekcję “Sisterhood” z Atomówkami. Na koncie Twojej marki jest też współpraca z Edytą Górniak. Czy w planach masz kolejne kolaboracje? A jeśli tak, to czy uchylisz nam rąbka tej tajemnicy?
MS: Mam i już niedługo mam nadzieje przekonacie się co dokładnie planujemy :)
D: Skoro przygoda i podróże - to powiedz nam jakie jest Twoje, ulubione miejsce na ziemi i dlaczego akurat to?
MS: Ulubione miejsce ma ziemi... ciężkie pytanie, długo mieszkałam w Tajlandii i Indonezji wiec darze je sentymentem, w tym roku udało mi się uciec na chwile do Singapuru, który poruszył mnie i rozkochał w sobie, Japonia to miejsce, do którego muszę wrócić, w nowej Zelandii czułam się jak w domu, na Islandii czułam spokój, którego bardzo brakuje mi na co dzień, w Stanach mam jeszcze wiele do zobaczenia - mogłabym tak bez końca (śmiech).
D: Na koniec chciałabym Cię poprosić, abyś podzieliła się z naszymi użytkowniczkami przepisem na zawsze udaną stylizację.
MS: Myślę, że najważniejsze to czuć się wyjątkowo, nie zważając na konkretne trendy, czy kroje, czy kolory. Po prostu, jeśli Ty dobrze czujesz się w tym, co nosisz to też dobrze to prezentujesz i tym samym, dobrze wyglądasz.

mat. prasowe domodi.pl